niedziela, 8 stycznia 2012

To już koniec!

Witajcie.

To już ostatnio posta na tym blogu.

Stworzyłam nowy, gdzie gorąco zapraszam ;]
Link do tego bloga Tutaj!

Tak więc jeszcze raz zapraszam ;]

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Podsumowanie 2011 roku


Podsumowanie 2011 roku.

To był bardzo ciężki rok i smutny, a radosne chwile to jak małe gwiazdeczki na niebie wśród codziennego trudu życiowego.

Miał się zacząć wspaniale, lecz zaraz kilka dni po tym dowiedziałam się, że sąsiad zmarł. Pocieszałam się tą myślą, iż był w podeszłym wieku i chorował, więc przyszedł na niego czas. Później życie biegło jakoś normalnie, wśród codziennych obowiązków. W marcu znów zostałam poinformowana o śmierci mojej ciotki. Zastanawiałam się czy to fatum prześladuje moją rodzinę, czy co. Ponieważ w 2010 roku w lipcu zmarł mój chrzestny, a we wrześniu moja ciocia.

Starałam się nie myśleć o przykrych zdarzeniach. Bo do nich zalicza się odejście osoby bliskiej. Do tej pory ciężko mi pojąć, że się już z nimi nie spotkam i nie pogadam.
Planowałam swoją wyprowadzkę we kwietniu, że się przeprowadzę we wrześniu. Tylko wyremuntuję i odświeżę mieszkanko. Długo nie musiałam czekać na kolejne nieszczęście. W majową ciepłą noc przyśnił mi się sen szpitala i karetki nagle obudziłam i z drugiego pokoju usłyszałam, że ojciec dzwoni po pogotowie. Weszłam do dużego pokoju i zobaczyłam mamę, która ciężko oddychała. W tym momencie nie przypuszczałam, że coś złego się wydarzy. A jednak. Po 30 minutach już była na tamtym świecie. Pogotowie przyjechało jak już było po wszystkim.

Jako jedyna w domu starałam się nie przeżywać tego aż tak bardzo, bo gdybym od razu się załamała to dziś bym kompletnie nie była w stanie nic zrobić. Jasne, były 2 tygodnie ciężkie, kiedy robiłam coś i zaczynały mi płynąć łzy z oczu. Z byle powodu wybuchałam złością.
Już po tym co się stało nic nie było oczywiste. Nie byłam już pewna niczego. Nawet tego czy obudzę się następnego dnia. To tak zwane  wpadnie w totalną paranoję. Budziłam się w środku nocy spocona, miewając koszmary.

Życie dalej się toczyło, czasem dobrze, a czasem gorzej. Ale złe chwile jak na trochę ustąpiły. Aż do 12 grudnia wtedy wylądowałam w szpitalu z silnymi skurczami. Wtedy świat się zatrzymał, a w zasadzie on dalej szedł swoim tokiem to ja zatrzymałam się. Dowiedziałam się, że to dopiero początek choroby i, że może być gorzej. SUPER! Ja tu z bólu umierałam, a oni mnie pocieszali mogło być jeszcze tragiczniej. Po kilku godzinach spędzonych na Sali przyjęć z igłą w żyle i podłączoną kroplówką wróciłam do domu. W nocy znów mnie dopadły ostre bóle. Postanowiłam, że jednak dobrze będzie  pojechać do szpitala. Bo nie chciałabym tak skończyć jak moja mama. Tam dostałam zastrzyk przeciwbólowy. Super. Teraz na bank jestem uodporniona na igły i pobieranie krwi, zastrzyków od dłuższego czasu się nie bałam ;D

JESTEM SZCZĘŚCIARĄ!

Zero zabawy sylwestrowej, tylko leżenie w łóżku i odpoczywanie.
Fakt tą z tą chorobą da się normalnie żyć, ale jest strasznie bolesna i nie da się podczas bólu normalnie funkcjonować. Walisz głową w ścianę to normalnie by cię bolała, ale przy bólu tak mocnym w ogóle nie odczuwasz.
Po kolejne, PIERWSZA WIGILIA bez mamy ;'( nie będę się tutaj rozpisywała, ale nie było za fajne. Wręcz przeciwnie, było strasznie ciężko.


Jakieś pozytywy w życiu?
Można by je zliczyć tylko na palcach jednej ręki. NIESTETY.
Sama zabrałam się za tapetowanie, efekt? Jak na pierwszy raz to super. Bałam się, że w połowie się poddam, ale jeżeli się uprę to dążę mocno do celu. NIEKIEDY SIĘ PODDAJĘ, ale nie teraz. KIEDY WIEM, że muszę być silną ;]








Koniec.

czwartek, 29 grudnia 2011

Kolka nerkowa

Siemka ;]

Już jestem.
Mam dla was spóźnione życzenia świąteczne ;]

Wszystkiego dobrego, dużo zdrowia, mnóstwo miłości i życzliwości.
A sylwestrowe będą później.

Nie mogłam tutaj zamieścić wcześniej postu.


co do poprzedniego postu.
ejndżel- ja też nie wiedziałam do tej pory gdy nie zachorowałam, co to tak naprawdę jest.
Teraz może wyjaśnię o co chodzi.
W poniedziałek 2 tygodnie przed świętami, zaczęłam mieć problemy z oddawaniem moczu. Miałam uczucie pełnego pęcherza, ale nie umiałam. Zadzwoniłam do mojej lekarki, ale ona dopiero przyjmowała po południu. Bóle brzucha się coraz bardziej nasilały. Byłam sama w domu. Do ojca nie było jak zadzwonić, bo pracuje na kopalni i komórkę ma zawsze wyłączoną, jedna siostra uczy się w Nakle,pół godziny jazdą autobusem, a druga i tak by mi nie pomogła bo ma 10 lat. Więc zadzwoniłam do chrzestnej. Ta na samym początku połączenie odrzuciła. Myślałam, że to koniec. Ale po chwili odzwoniła. Nie byłam w stanie mówić, powiedziałam tylko:
- jestem sama w domu i strasznie źle się czuję.
natychmiast podjechałyśmy do mojej przychodni, tam lekarka mnie wysłała na badania do szpitala.
Miałam oddać mocz i pobrali mi krew, później wysłali mnie na USG. Miałam pecha. Właśnie robiono badanie USG ginekologiczne, a kobiet było z kilkanaście.
Po 10 minutach ból wrócił. Ja kładłam się na krzesłach jednocześnie siadając. Co chwilę latałam do ubikacji. Po pół godzinie zaczęła z bólu się trząść, miałam dreszcze, a po jakimś czasie chciałam wymiotować tylko nie miałam czym.
Po półtorej godzinie walki z bólem dostałam się na badania. Jako jedyna cierpiałam i jako ostatnia zostałam przyjęta.

Była tam także ze mną starsza pani, którą przywieziono karetką i taką samą ilość czasu musiała czekać. Cały czas się zastanawiam po co wogóle jest POGOTOWIE.

Po USG przyszedł lekarz i postawił diagnozę. KOLKA NERKOWA.
Jest to gorszy ból brzucha niż przy miesiącce. Ma się wrażenie jakby cię bolało biodro i żebra. Nie jesteś w stanie nic zrobić.
To jest kamień na nerce, ustawił się w nieodpowiednim miejscu.
Mogłam wrócić do domu, bo dostałam kroplówkę i zastrzyk przeciwbólowy.

Wieczorem znów bóle wróciły i przed północą jechałam z ojcem i wujkiem do całodobowego szpitala urologicznego.

Z tego co mi wiadomo to, że przy nadużyciu dużej ilości soli, piciu małej ilości płynów.
Zalecenia, które miałam na samym początku to dużo chodzić po schodach, napić się piwa i co najmniej 2 litry wody.


UFFF, ale się rozpisałam. Mam nadzieję, że to coś wam przybliżyło. Wiem teraz z doświadczenia, że gdy się nie przeżyje silnego bólu, ma się wrażenie, że wszystko się wali jest nam ciężko i się nic nie chce. Ale dopiero po uspokojeniu zaczynamy doceniać wszystko, nawet najdrobniejszą chwilę bez bólu.


Pozdrawiam i życzę miłego wieczorku ;]
Dziękuję wszystkim za pozytywne komentarze ;]

środa, 14 grudnia 2011

chora i zmęczona

Hejcia!

Piszę do was bardzo szybko, bo nie jestem w stanie (zaraz muszę się położyć)
Powiem tak, że chyba do końca roku nie dam rady nic pisać.
Choroba niestety nie pyta się kiedy może przyjść.

Mam kolkę nerkową, to jest bardzo bolesne. Ja na szczęście jestem na zastrzykach przeciwbólowych (pomaga)
Ale to nie wykluczone, że jeszcze przed świętami wyląduję w szpitalu.
Jest już lepiej, ale nadal jestem bardzo osłabiona i wyglądam jak chodzące zombi. Nie umalowana, krzywo uczesana po prostu nie mam sił na nic.

Może znajdę osobę, która będzie tutaj zamieszczała notki, ale nie mówię na 100%

więc dziękuję bardzo za odwiedziny i komentarze ;]

wtorek, 13 grudnia 2011




Zaczarowany zimowy świat nocą.

Już księżyc króluje na niebie.
Swym blaskiem do snu zaprasza Ciebie.
Kołysankę nuci wiaterek za oknem.
Delikatnie kołysze drzewami pod domem.

Powiew tak niewinny i leciutki,
By nie zbudzić Cię ze snu malutki.
Mimo, że mroźna noc nadeszła,
To mnie dziś nie dopadła.

Bo ja myśląc o Tobie,
Czuję ciepło w sobie.
I żadna wichura mroźnej nocy
Nie zdmuchnie ze mnie ciepła kocy.

Dźwięki spadających płatków.
Mróz na szkle wyrysował kilka pięknych kwiatków.
Noc zaklęta wszystkich do snu ukoiła,
Bo nadeszła piękna ZIMA.

piątek, 9 grudnia 2011

Modernizacja bloga. Przepraszam ;]






Witaj!


W związku ze zbliżającymi się świętami blog chwilowo niedostępny z powodu modernizowania.
Przepraszam za utrudnienia.


Ponowne uruchomienie 12.12.2011

Zapraszam JUŻ WKRÓTCE ;]




wtorek, 29 listopada 2011

Netbook

Witajcie ;]




Zamierzam już niedługo zakupić netbooka, ponieważ laptop jest dużo cięższy i większy. Sprzęt będzie przeznaczony tylko do pisani i przeglądania plików. Raczej nie jestem za grami na nim, bo wiem z doświadczenia, że często przez nie mój laptop się zacina.
Z netbookiem można wszędzie się poruszać i nawet się tego nie odczuje. Komfort jest taki, ze w każdym momencie mogę coś napisać. A to jest wielki plus przy pracy nad książką.

Mam dla was pytanie- macie netbooki, albo wasi znajomi, jak tak to jakie polecacie?
Każda informacja jest cenna ;]



Pozdrawiam i życzę miłego dnia ;]

piątek, 25 listopada 2011

Kartki ręcznie robione ;]

Cześć wszystkim ;]


Jutro przekażę 14 kartek mojej parafii, które po sprzedaży i zebraniu pieniędzy zostaną przekazane na cele dobroczynne. Na razie tylko tyle, ale kolejne się przygotowują.




Od dziś można zamawiać kartki świąteczne- Bożonarodzeniowe.
Na każdym zdjęciu jest kod danego wzoru.
Jeżeli jesteście zainteresowani którąś z nich, to możecie składać zamówienie.
Adres e-mail: rupik.barbara@onet.pl
Z każdego wzoru jest po 5 sztuk. Tak więc kto pierwszy ten lepszy ;]
Cena do negocjacji ;]

















Tak więc was zegnam i życzę wszystkim miłego wieczorku ;]

sobota, 19 listopada 2011

Nie dałam rady! Nie dalam!

Cześć!

Nie dałam rady! Nie dałam!
O co chodzi?
Zrobiłam sobie test ile wytrzymam bez zamieszczania postów i czytania waszych blogów. Niestety nawet miesiąc nie minął. Miałam w planach zawiesić pisania bloga, ale najpierw musiałam sprawdzić na ile się ten pomysł zda.
Więc informacja taka- BĘDĘ NADAL PISAŁA.


Przeczytałam komentarze do poprzedniego postu i dziękuję oczywiście za nie. I już na dzień dzisiejszy piszę, że na 100% pokażę foty całości.
Takim + będzie wystrój, który przygotuję na przyjęcie.
Niestety trzyma mnie żałoba, więc energicznie bawić się nie mogę, ale to nie powód, by nie zrobić przyjęcia, Pogadać, pośmiać się ze znajomymi. Oczywiście ograniczam się tylko do tego, ale moim gościom tego na bank nie zabronię.
Długo myślałam nad tym, bo bałam się krytyka ludzi, którzy nas znają i są bardzo pobożni.
JAKIE WNIOSKI?
Dokładnie dziś w nocy o 2.48 mija 6 miesięcy od nagłej śmierci mamy.
Więc moim usprawiedliwieniem jest to, że najbliższe miesiące już za mną.

Mam dla was małą niespodziankę. Zamieszczam fotę zaproszenia, które do gości zostały wysłane.
I druga wstawię filmiki, które zmontowałam. Przedstawiają one jedną wycieczkę na której byłam pod Krakowem. A także jednego miejsc, które odwiedzam najczęściej. Post który to miejsce opisywałam link ;]







Kalwaria w Piekarach Śkąskich.





WYCIECZKA







sobota, 5 listopada 2011

Nie było mnie ;]

Hejcia!

Nie było mnie...ale mam usprawiedliwienia ;P
Tapetowałam sama pokój w swoim mieszkaniu. Ciężka to praca nie jest. Ja dla ułatwienia miałam tapetę bez wzoru, co szło mi czasami szybciej.
Została mi ściana gdzie znajduje się okno i GOTOWE. Potem malowanie kaloryfera, drzwi i zrobienie na nich ozdobnego wzorku.
Później tylko dekoracja i gotowe. Na pewno pokażę wam efekt końcowy ;]

poniedziałek, 31 października 2011

Cmentarne porządki...

Witam.

Sobotni dzień spędzony w szkole przebiegł znakomicie. Miałam być tylko na trzech lekcjach, ale tak się zasiedziałam, a każdy chciał ze mną porozmawiać, że mój pobyt przedłużył się do 9 lekcji ;D
W domu wszyscy już się o mnie martwili i sms-y zapychały mi skrzynkę.
Ja tu jednak stwierdziłam fakt, że byli głodni, a gotować im się nie chciało ;D

Byłam na cmentarzu. Sprzątałam 3 groby. Jakaś MIŁA, STARSZA pani wtrąciła się, że źle myje groby.
BA! Jak ja bym miała 60 lat to też miałabym to wszystko w jednym palcu.
Wiem, że mycie nie jest jakimś wielkim filozoficznym wyczynem, ale jak wszystko potrzebuje czasy, by się wprawić.
Trochę wnerwiło mnie to, bo człowiek nie ma czasu, spieszy się i jeszcze jakaś baba się wtrąca.




piątek, 28 października 2011

Niepokój.

Cześć dziewczyny.

Mam jeszcze pół godzinki, a później przygotowywanie się do szkoły ;]
Powiem cicho, to moje pierwsze zajęcia. Bo wcześniej albo nie miałam czasu, albo chorowałam.
Nawet nie wiem dlaczego, ale ciesze się z pójścia na zajęcia.
Choć wiem, że będzie ciężko. Od kilku dni mam kłopoty z chodzeniem.
Może wam się wydawać, że przesadzam, ale dla mnie do nie komfortowa sytuacja.
Idąc i patrząc w ziemię mam wrażenie jakbym zaraz miała się przewrócić.(lek wysokości). Takie uczucie zazwyczaj miewam patrząc przez dłuższą chwilę z balkonu( lęk wysokości) Czasami idę po prostej nawierzchni i się potykam o własne nogi. To jest bardzo męczące, bo kiedyś umiałam jedną trasę z punktu do punktu w pół godziny a teraz mi to zajmuje 2 razy dłużej.
Pytałam się ciotki gdzie powinnam iść, ale powiedziała, że najpierw muszę iść do ogólnego. Ta jasne jak mnie lekarka zobaczy to od razu dostanę ochrzan. Bo skierowała mnie na badania a ja nie poszłam.

No nic to by było narazie na tyle ;*


czwartek, 27 października 2011

Czas nieobecności ;]

Witajcie.


Przepraszam, że zaniedbuję blog i was (bo nie komentuje). Ostatnio w ogóle nie jestem na necie. Jedyną formą komunikacji jest gg w telefonie i nic po za tym.

Spojrzałam przed chwilką na ankietę.
Kolejne pytanie na które chcielibyście bym odpowiedziała to: Czy mam chłopaka?
Powiem tak- na chwilę obecną nie. Ale na horyzoncie kręci się ktoś. Nie wiem czy będziemy razem. Mam się z nim spotkać w poniedziałek. Choć oboje chcemy mieć drugą połówkę to jest pytanie czy mimo wszystko pasujemy do siebie.

To może by było na tyle, bo właśnie pisze post w czasie przerwy podczas pisania książki.
Mam do was prośbę, byście głosowali w ankiecie na pytania, które mam odpowiedzieć, bo dzięki temu odpowiem na kolejne. Widzę, że nie ma na razie przewagi następnego pytania.

Jeżeli macie pytania, chcecie pogadać lub podzielić się swoimi uwagami to zapraszam do rozmowy przez gg 38875760.


Pozdrawiam was wszystkich ;] BUZIACZKI

niedziela, 16 października 2011

Jan Paweł II


Jan Paweł II- wielki człowiek.
Jestem dumna, że mieliśmy takiego kogoś jak On.
Człowieka, którego serce biło jak potężny dzwon.
Nawet w najgorszym stanie umiał zażartować.
Nauczył nas miłosierdziem kochać.
W ten wyjątkowy dzień zjednoczył lud,
Wkładając w to cały swój życiowy trud.
Chyba wiadomo o kim mowa.
To osoba bardzo duchowna.
Choć czasy wtedy trudne były,
To jego nie zniechęciły.
On w Polskę cały czas wiarę miał.
Dobry przykład nam dał.
Drogi Janie Pawle drugi!
Mamy wobec ciebie wdzięczności długi.

piątek, 14 października 2011

Biorę udział ....

Witajcie ;]

Aktualnie biorę udział w candy na blogu CLICK.
I zachęcam również was do wzięcia udziału ;]

Bo naprawdę warto ;]

wtorek, 11 października 2011

Czy palę papierosy/ piję alkohol?

Witajcie ;]

Dopadła mnie choroba. A już myślałam, że mi przechodzi, a tu coraz bardziej się nasila.
Mam zachrypnięty głos i ciągle kicham. Biorę tabletki na grypę, ale nic. Coś mi się wydaje, że przez kilka miesięcy będą bardzo ciężkie.

No dobra, ale koniec tego złego tematu.
Spoglądam w tej chwili na ankietę "co byście chcieli o mnie wiedzieć?"
Co tydzień będę odpowiadała na jedna z tych pytań, które ma najwięcej głosów.

Tak więc PYTANIE?

PALISZ PAPIEROSY/PIJESZ ALKOHOL?
Odpowiadam NIE.


Dlaczego?
Papierosy- mój ojciec wypala 2 paczki dziennie, mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu, i nie pali ich na klatce schodowej tylko w domu. Wystarczająco tego wstrętnego zapachu się na wdycham. Czasami aż za bardzo, bo mam wrażenie jakbym to ja paliła. Ojca to nie obchodzi, że to biernym palaczom bardziej szkodzi, a tym bardziej jeżeli ja już ten dym wydycham od 20 lat. Nie pomagają prośby, ani groźby.

Alkohol- Tutaj będzie podobna odpowiedź. W mojej rodzinie, której do niedawna w ogóle nie znałam jest problem z alkoholem. Tzn. Prawie wszyscy faceci ze strony ojca to alkoholicy, a kobiety musiały z tym nałogiem walczyć. To nie jest proste kiedy widzisz jak twój ojciec zatacza się na ulicy, gdzie widzą go ludzie, sąsiedzi i znajomi. A po za tym, żeby umiał się cieszyć po alkoholu, a nie tylko miał pretensje.
Nie piję, bo nie chcę być taka jak on, a po drugie nie lubię tego smaku piwa i wódki. Jak już to tylko amaretto do polania wierzchu tortu lub jako dodatek do kremów.


Teraz wam pokażę ostatnie okazy z mojego balkonu ;]




sobota, 8 października 2011

SZkoła robi ludzi w konia.

Cześć.

Może w skrócie opowiem to co się dziś działo ;]
Rano musiałam wstać do szkoły i to nie wcześnie, bo o 6.30. Zimno na dworze jak nigdy. Zaspana pojechałam autobusem. Staje przed szkołą i SZOK. Pustka. Zero samochodów, zero ludzi. Zazwyczaj o tym czasie kilka osób było. No więc stwierdziłam, że do dzwonka 20 minut to pójdę zobaczyć na mieszkanie czy wszystko ok?
Wracam, no i widzę Baśkę i Tomka. Pytam się ich czy to nie dziwne, bo było dosłownie za 5 dzwonek.
Chcemy wchodzić do szkoły, a woźny coś tłumaczy 1 klasistce.
- wy też na lekcje?- zapytał.
- No tak.
- Ale zajęcia odwołali.
- Czemu?- pyta się tomek.
- Bo jutro wybory i muszą klasy przygotować.

SUPER. No to zrobiłam małe zakupy w biedronce i w piekarni kupiłam chleb, pączki i drożdżówki z posypką. I z powrotem na autobus. No i czułam się jakbym była na zakupach w Szarleju czyli tam dojeżdżam 4 przystankami, a market mam pod nosem.

A teraz sobie siedzę i coś tam piszę ;*

Papatki.

czwartek, 6 października 2011

Remont

Witajcie ;]

Długo nie pisałam. Jest mnóstwo rzeczy do załatwiania, a doba trwa tylko 24h.
No nic zamiast rozpisywać się na temat tego jakie życie jest ciężkie to może napiszę pozytywy ;]
Zaczęłam już od wczoraj remont pokoju mojego mieszkania. Jak na razie idzie mi nieźle.
Dziś tylko pocięłam kilka pasów tapety ;]

Właśnie szukam jakiś promocji jeżeli chodzi o miksery z misą. Znalazłam jeden mikser który mnie zaciekawił. Kosztuje 215 zł.Nie jest to plastikowy tylko już taki lepszy. A przydałby mi się, bo mój ledwo zipie, a nie mam na czym kremu ubić tylko muszę kupować gotowe krem z Oetkera.






* Fotki pochodzą z mojego drugiego blogu ;]

czwartek, 29 września 2011

kotka ;]

Cześć!

Miałam wczoraj napisać posta, ale czas mnie zjadł... to znaczy, że zabrakło mi go.
Dziś byłam u dentysty, bo w niedzielę gdy na śniadanie jadłam bułkę ukruszyło mi się pół zęba z przodu. No niestety to jest podobno w genach, mam bardzo słabe zęby i kości. Ale też choroba jaką wykryto tuż po narodzinach jest przyczyną tego, że mam kłopoty ze zdrowiem.

O tym dowiedziałam się w swoje 20 urodziny od chrzestnej. Na początku nie wierzyłam, bo jakby to była prawda to bym się od mamy dowiedziałam. Raz spotkaliśmy się ze znajomą mamy (dokładnie półtora tygodnia przed jej śmiercią) i mama widziała, że mam słuchawki na uszach i powiedziała o tym pani Ani. No cóż jedną słuchawkę miałam ściągniętą.

Urodziłam się z żółtaczką. Leżałam 3 miesiące w szpitalu zanim pierwsze dni spędziłam w domu. Podobno lekarze nie dawali mi żadnych szans. To mnie bardzo zabolało, że nic mi nie powiedziano. O tym powinnam wiedzieć, bo co by było gdyby wtedy mama tego nie potwierdziła?
Do samego końca myślałabym, że chrzestna opowiada bzdury.

Ale koniec tego smutnego tematu.
Pisałam już kilka razy o kotku, który mnie odwiedza na moim mieszkaniu.
Ostatnio kilka fotek mu zrobiłam. Mogę powiedzieć, że niezła modelka z niej.











wtorek, 27 września 2011

Lotto!

Hejcia.

Mam dla was małą niespodziankę. Ale to dopiero za kilka dni ;]
Długo tutaj nie zaglądałam, bo byłam zajęta innymi rzeczami. A po za tym nie miałam za wiele nowości.
Tak na początku założyłam nowego bloga, by mogli tam zaglądać ludzie- moi znajomi. Nie chcę by mieli oni adres www tego bloga.

Byłam w niedzielę o 8.30 na Kalwarii w Piekarach Śląskich. Jest to jedno z miejsc, które uwielbiam.
Tam jest Kościół i kapliczki, które są stacjami drogi krzyżowej. Miejsce otoczone ścieżkami i różnymi drzewami.
 Jest dobrym miejscem na spotkania z przyjaciółmi, randkę, wagary (bo mieści się za nią szkoła gimnazjum. Moje pierwsze wagary się właśnie tam odbyły ;]) a także na pozostanie w samotności i najlepszy sposób na przemyślenia.
Gdy tam byłam co chwilę kasztany spadały z drzewa i trzeba było się ewakuować. Później biegałam z aparatem i szukałam wśród liści kasztanów. tylko jeden był w skorupce.


Za chwilę dodam kilka fot, a także adres bloga gdzie jest umieszczony krótki filmik. Trochę jestem wkurzona, bo jest kiepska jakość obrazu. I to można gołym okiem zobaczyć oglądając zdjęcia i sam filmik ;]

A jeszcze zanim to nastąpi, to całkiem z innej beczki.




Wczoraj włączyłam telewizor i szok! 50 000 000 zł do wygrania w lotto. Ja oczywiście wątpię w szczęście, ale i tak pokusiłam się wysłać. Bo nigdy nic nie wiadomo co nas czeka. A może się uda. Siostra mnie pytała co bym zrobiła z wygraną hmmm...
Na pewno jakąś część bym oddała na cele charytatywne. Bo od pieniędzy można zgłupieć, a tym bardziej od takich.
Ale ja nawet małą wygraną bym się zadowoliła. Bo nie o to w życiu chodzi ;]


Teraz fotki i adres www.
http://vivere-con-passione-scritta.blogspot.com/











PS. na końcu filmiku są drobi dziadków z obu stron, a na samym końcu grób mojej mamy.