Cześć.
Może w skrócie opowiem to co się dziś działo ;]
Rano musiałam wstać do szkoły i to nie wcześnie, bo o 6.30. Zimno na dworze jak nigdy. Zaspana pojechałam autobusem. Staje przed szkołą i SZOK. Pustka. Zero samochodów, zero ludzi. Zazwyczaj o tym czasie kilka osób było. No więc stwierdziłam, że do dzwonka 20 minut to pójdę zobaczyć na mieszkanie czy wszystko ok?
Wracam, no i widzę Baśkę i Tomka. Pytam się ich czy to nie dziwne, bo było dosłownie za 5 dzwonek.
Chcemy wchodzić do szkoły, a woźny coś tłumaczy 1 klasistce.
- wy też na lekcje?- zapytał.
- No tak.
- Ale zajęcia odwołali.
- Czemu?- pyta się tomek.
- Bo jutro wybory i muszą klasy przygotować.
SUPER. No to zrobiłam małe zakupy w biedronce i w piekarni kupiłam chleb, pączki i drożdżówki z posypką. I z powrotem na autobus. No i czułam się jakbym była na zakupach w Szarleju czyli tam dojeżdżam 4 przystankami, a market mam pod nosem.
A teraz sobie siedzę i coś tam piszę ;*
Papatki.
Biedna ;p Tyle się tłukłaś autobusami na nic ;)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu ;p
Pozdrawiam :)
Moja siostra miała tak samo
OdpowiedzUsuńeh... debile. by coś powiedzieli- żal mi tych wzystkich nauczycieli- myślą że wszystkie rozumy pozjadali :/
OdpowiedzUsuńJak Cię to pocieszy to ja wstałam o 5:20 dzis
Co za ludzie... Fakt, szkoła robi nas w konia ;p uczelnia to samo :D
OdpowiedzUsuńUh, no to niefajnie.. Co za ludzie.
OdpowiedzUsuń